Blake spędziła w towarzystwie Harpo długie godziny. Pogawędka pochłonęła je na tyle, że zdążyła ona zapomnieć o niesprawnym telefonie i obawach, jakie miała, wkroczywszy do oryginalnego domostwa. Herbata - poza tym, że faktycznie nieźle ją ożywiła - nie zawierała w sobie żadnego tajemniczego składnika i Blake poczuła się nieprzyjemnie z powodu wysnucia zbyt pochopnego wniosku. Harpo zdecydowanie nie przypominała nikogo, kogo Blake mogłaby poznać wcześniej; odznaczała się niebywałą pewnością siebie i mimo widocznego samoukochania, nie pozostawała obojętna na niefortunne położenie innych. Obecność Harpo była tym samym, czym jest namiastka niewytłumaczalnego snu; ustalenie, skąd tak właściwie się wzięła i czy nie jest jedynie wybrykiem skrzywdzonej świadomości nieszczęśliwej nastolatki, było niemożliwe, ale nowych okoliczności nie dało się nie lubić.
Harpo zwróciła się do nastolatki: Może uznasz to za niezrozumiałe, ale piszę wyłącznie dla siebie. Wystarczy, że ja znam wartość swoich opowieści. Wiem, że współcześni nie zrozumieliby mojego przesłania. Ludzie są…, w tym miejscu zawiesiła się. Blake dokończyła za nią: Niezbyt wrażliwi?. Tak, nie mają nic wspólnego z wrażliwością. Ich spojrzenia skrzyżowały się pod wpływem nagłego zrozumienia. Oczy Harpo wyraźnie się zaszkliły. Jedno z nich przetarła od niechcenia rękawem. Napełniła swój kielich likierem i tym razem nie zaproponowała go Blake. Są niewrażliwi, odporni na wiedzę i znieczuleni na potrzeby drugiego człowieka. Słowem - ignorancja, która panoszy się wszędzie i jest jak niekończąca się plaga. O tym właśnie piszę. A nikt nie będzie czytał o swoich wadach. Wywód przypadł Blake do gustu. Pokiwała głową z aprobatą. Nie wiem, o czym się czyta, bo sama tego nie robię - czuła, że się rumieni - ale ludzie nie lubią prawdy. Albo po prostu nie chcą jej znać. Harpo podsumowała: To idioci. Nie pozostaje nam zatem nic innego niż wypić za ich zdrowie i pogodzić się z tym, że istnieją. Puściła oko do rudowłosej i obie wzniosły toast.
Autorka: Zuzanna Menard