Musimy pomagać Ukrainie, ale musimy też chronić własne rolnictwo
Otwierając debatę eurodeputowany Jarosław Kalinowski przypomniał, że Ukraina dysponuje wielokrotnie wyższym potencjałem produkcji rolnej niż jakikolwiek inny kraj europejski, w tym Polska. Nasi wschodni sąsiedzi przez ostatnie lata byli pierwszym bądź drugim światowym eksporterem zboża, zaopatrując wiele krajów Azji i Afryki. Kiedy w wyniku wojny ten eksport przez porty na Morzu Czarnym został zablokowany, Unia Europejska zdecydowała się wprowadzić tranzytowe „korytarze solidarnościowe”, przez które zboże miało trafić do miejsc przeznaczenia poza unią.
Marszałek Adam Struzik mówił, że przez niekontrolowany napływ ukraińskiego zboża ceny tego surowca w Polsce spadły o połowę, dlatego trudno się dziwić, że rolnicy są zaniepokojeni i protestują:Niestety, to zboże zwłaszcza w przypadku Polski, zostawało, doprowadzając do katastrofy nasz własny rynek i naszych producentów – stwierdził. Dodał, że produkcja zboża na Ukrainie, gdzie największe gospodarstwa mają nawet 400 tysięcy (tak!) hektarów, a rygory dotyczące produkcji są znacznie mniej surowe, jest dużo tańsza.
Problem nie dotyczy tylko zbóż. To jest początek dramatycznych napięć także w innych dziedzinach produkcji [rolniczej]. Podkreślił, że doprowadzenie do sytuacji, gdy produkcja żywności stanie się w krajach UE nieopłacalna, jest niebezpieczne z punktu widzenia przyszłego bezpieczeństwa żywnościowego kontynentu.
To, co jest pilne, to naprawienie błędów. Po pierwsze, musi zostać przywrócone cło na wszystkie produkty ukraińskie.[Rolnicy] czują się oszukani przez rząd, przez spekulantów, którzy wykorzystali tę sytuację do nielegalnego importu zboża, przez służby sanitarne, które dopuściły na [polski] rynek tak zwane zboże techniczne i mają też duże pretensje do Komisji Europejskiej, która pochopnie, w sposób nieprzygotowany zniosła cła [na produkty ukraińskiego rolnictwa]. Jest to próbka wspólnego rynku z Ukrainą. [Teraz] trzeba pilnie rozmawiać jak ten wspólny rynek ma wyglądać – zaapelował marszałek Piotr Całbecki.
Po drugie, musimy zastanowić się jak pomóc finansowo Ukrainie by mogła sobie poradzić z prowadzeniem wojny. Po trzecie: musimy uszczelnić korytarze dla produktów ukraińskich tak, by te produkty nie stanowiły dla nas problemu. A skoro Ukraina jest już na ścieżce przystąpienia do UE, trzeba w trybie pilnym rozpocząć konsultacje dotyczące jej funkcjonowania na wspólnym europejskim rynku.
Gospodarz naszego województwa opowiedział się też za odszkodowaniami dla rolników dzieląc się przy tym obawą, że gdyby okazało się, że polscy rolnicy zostali „obciążeni kosztami wojny na Ukrainie” to polska opinia publiczna, dotąd przychylna Ukraińcom, „może się odwrócić”.
Konkluzją debaty, którą poprowadził na antenie News 24 red. Maciej Zakrocki, było stwierdzenie, że Unia Europejska i jej gremia sprawcze, przede wszystkim Komisja Europejska, powinny jak najszybciej znaleźć rozwiązania w groźnej nie tylko dla polskiego rolnictwa sytuacji zalewania rynku przez niekontrolowany ukraiński eksport żywności.
Rozmówcy byli zgodni co do tego, że Ukrainie należy pomagać, ale cła na ukraińskie produkty i kontrolę jakości tych produktów na granicach należy przywrócić. W przeciwnym przypadku zagrożone będą opłacalność produkcji rolniczej w krajach Unii Europejskiej (co oznacza zagrożenie bytu wielu gospodarstw m.in. w naszym kraju), a także bezpieczeństwo konsumentów, czyli nas wszystkich.