Przydacz: projekt ustawy „praworządnościowej” to propozycja najbardziej radykalnej części sędziowskiej
Przedstawiony przez ministra sprawiedliwości projekt ustawy „praworządnościowej” zakłada m.in. powtórzenie konkursów na stanowiska sędziowskie obsadzone w procedurze z udziałem Krajowej Rady Sądownictwa w kształcie po 2017 r. oraz uporządkowanie statusu „nieprawidłowo powołanych” sędziów. Podczas prezentacji projektu Żurek mówił, że jest to rozwiązanie kompromisowe, bo MS zależy, żeby ustawa „została podpisana, a nie wyrzucona do kosza” przez prezydenta.
O „granicę” prezydenta Karola Nawrockiego w kontekście proponowanych przez rząd zmian dotyczących statusu sędziów powołanych po 2017 roku, pytany był w piątek w Tallinie szef BPM Marcin Przydacz.
Prezydencki minister stwierdził, że przedstawione w czwartek propozycje zmian są na chwilę obecną jedynie projektem ustawy i to „chyba tylko ministra Żurka”. Jak dodał, on sam nie posiada wiedzy, aby cała koalicja rządząca opowiedziała się już za przedstawionym w czwartek projektem.
- Jak rozumiem, jest to projekt najbardziej radykalnej części grupy sędziowskiej, tych buntowników, którzy nie chcieli przestrzegać prawa przez ostatnie lata, którzy próbowali rozróżniać sędziów bez względu na to, że wszyscy zostali powołani zgodnie z zapisami konstytucji przez prezydenta Rzeczypospolitej – mówił Przydacz. - Część z buntowników sędziów odmawiała im (sędziom powołanym po 2018 roku – przyp. PAP) tego statusu i dzisiaj próbuje zalegalizować swoje buntownicze, nielegalne działania – ocenił.
Zaznaczył, że prezydent Karol Nawrocki będzie podejmował decyzję o losach proponowanych przepisów dopiero po tym, gdy te - w formie ustawy - trafią do Pałacu Prezydenckiego. Jeśli jednak – mówił Przydacz - projekt MS nie będzie zgodny z zapisami konstytucji, to „trudno byłoby mówić” o jego dalszym procedowaniu.
Na konferencji pytano również o piątkowe zajście w budynku Sądu Najwyższego. W obradach Rady Ławniczej Sądu Najwyższego uczestniczył minister sprawiedliwości Waldemar Żurek. Konferencję prasową ministra przerwał sędzia Aleksander Stępkowski, pytając na jakich zasadach Żurek „wtargnął” do budynku i jak władza ustawodawcza uzgodniła swoją obecność w SN. Żurek podkreślił, że został zaproszony legalnie, a Stępkowski go atakuje, zaś on „nie chce schodzić do tego poziomu”. - SN nie jest i nie będzie prywatnym folwarkiem, należy do społeczeństwa - powiedział szef MS.
Zdaniem Przydacza za czasów obecnej koalicji rządzącej prawo jest w Polsce „bardzo często albo omijane, albo łamane”. - Ten koncept tak zwanej „demokracji walczącej”, jaki zaprezentował pan premier Donald Tusk, wskazuje wprost, że praworządność nie będzie głównym instrumentem oddziaływania politycznego – stwierdził.
W jego opinii już kilka podjętych przez obecny rząd działań wskazywałoby na „naruszenie przepisów prawa”, co odbiera jako „ewidentny przejaw hipokryzji”, ponieważ „z jednej strony mówi się o rządach prawa, a z drugiej strony to prawo łamie się w sposób bezczelny”.
W ten sposób - zdaniem Przydacza - należy określić działania obecnej władzy podjęte w ostatnich miesiącach. – Przez ten pryzmat również patrzymy, jeśli chodzi o wejście prokuratora generalnego ministra sprawiedliwości bez, jak rozumiem, odpowiedniego uprawnienia do budynku Sądu Najwyższego. Być może jest to chęć wywarcia pewnej presji natury politycznej. Jeśli chce się respektować przepisy konstytucji, jeśli chce się respektować zasadę trójpodziału władzy, to trzeba również szanować pewną niezależność sądu w tym Sądu Najwyższego – stwierdził Przydacz. (PAP)
nl/ sdd/ lm/
Polska, Warszawa
