Będzie opinia medyczna biegłych w procesie rodziców oskarżonych o znęcanie się nad córką
W październiku Sąd Rejonowy w Białymstoku zdecydował, że powoła takich biegłych; wnioskowali o to obrońcy. Zwrócił się w tej sprawie do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie - ośrodka zajmującego się najpoważniejszymi i najtrudniejszymi sprawami. Instytut odpowiedział jednak sądowi, że obecnie nie ma możliwości sporządzenia takiej opinii.
Udało się znaleźć inny ośrodek, ekspertyzę przygotują specjaliści z zakładu medycyny sądowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi - poinformował PAP we wtorek sąd. Ustalony z nimi termin to dwa miesiące. Biegli mają ocenić obrażenia u dziecka i przedstawić informacje, jak mogło do nich dojść, czy możliwe jest, że stało się to wskutek nieszczęśliwego wypadku i czy np. zasinienia nie są wynikiem nie urazu, a choroby.
W kwietniu 2023 roku policja przyjęła zawiadomienie o tym, że córka oskarżonych (wówczas 4-miesięczna), z obrażeniami m.in. głowy, została przewieziona do szpitala. Karetkę pogotowia wezwała do domu matka dziecka, a policję zawiadomiło Centrum Powiadamiania Ratunkowego.
Śledztwo w tej sprawie nadzorowała Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ, która obojgu małżonkom postawiła zarzuty znęcania się fizycznego nad osobą nieporadną ze względu na wiek, tzn. nad 4-miesięcznym wówczas dzieckiem, polegającego m.in. na zadawaniu uderzeń po całym ciele, wskutek czego dziewczynka miała liczne obrażenia, w tym złamania kości potylicznej i siniaki.
Według śledczych, znęcanie się trwało od narodzin dziecka do zatrzymania rodziców w kwietniu 2023 roku.
Oskarżeni mają 37 i 38 lat, nie przyznają się do zarzutów. Ojciec dziecka w śledztwie zmieniał swoje wyjaśnienia. Początkowo mówił, że był sam w domu, gdy z córką zaczęło być gorzej i zaczęła płakać. "Przelewała mi się przez ręce. W tym momencie do domu weszła żona, powiedziałem, żeby wszystko rzucała, bo coś nie tak jest z malutką" - mówił w śledztwie. Kobieta wezwała pogotowie.
Potem zmienił tę wersję. Mówił, że odkurzał, gdy dziecko zaczęło płakać, więc wziął je na ręce. Wówczas miał zaczepić się o rurę od odkurzacza i stracić równowagę. Jak wyjaśniał wtedy, w ten sposób - z dzieckiem na ręku - upadł na szafę w przedpokoju, a córka uderzyła w nią głową.
Sąd Rejonowy w Białymstoku przesłuchał dotąd w tym procesie m.in. położną środowiskową, która odwiedzała tę rodzinę w pierwszych tygodniach od narodzin dziecka, lekarkę z kliniki neurologii szpitala dziecięcego w Białymstoku oraz lekarkę, która w ramach podstawowej opieki zdrowotnej zajmowała się tą rodziną. Wszyscy ci świadkowie mówili, że nie widzieli żadnych niepokojących objawów czy oznak przemocy.
Świadkiem w sprawie był też lekarz, który oceniał zdjęcia RTG rąk dziewczynki, zrobione w odstępie dziesięciu dni w kwietniu 2023 roku. Mówił, że z tych zdjęć wynika, iż dziecko miało jakiś uraz obu rąk, ale jaki to był dokładnie uraz i kiedy do niego doszło - nie był w stanie powiedzieć.
Zarówno prokuratura, jak i obrońcy, chcieli przesłuchania na rozprawie lekarza, na którego polecenie zawiadomiona została policja. Ciężko chory świadek nie mógł brać udziału w procesie i nie stawiał się na kolejne rozprawy; w lipcu zmarł.(PAP)
rof/ agz/