W ciągu ostatniej dekady wiele się zmieniło w naszym patrzeniu na architekturę i naturę
PAP: Siedzibę Muzeum Śląskiego w Katowicach w dziesięć lat po wybudowaniu czekają wielkie zmiany. Po co to robić?
Robert Konieczny: A był tam pan kiedyś w południe, niekoniecznie w szczycie letnich upałów? W ciepłych miesiącach trudno tam wytrzymać, bo brakuje schronienia przed słońcem. Ludzie uciekają, szukając cienia.
PAP: Więc co należy zrobić z Muzeum Śląskim?
RK: Zmiany nie potrzebują same muzealne zabudowania, ale przestrzeń wokół nich. Nadarza się zresztą do tego dobra okazja, bo do postawionych przed dekadą nowoczesnych szklanych kostek, pod którymi kryją się kilkukondygnacyjne obiekty, dochodzą stopniowo budynki po zlikwidowanej kopalni.
PAP: Trzeba wyjaśnić tym, którzy jeszcze tego nie widzieli, że niegdyś mieściły się w nich np. łaźnia, w której górnicy myli się po pracy, stolarnia i wyremontowany ostatnio spichlerz. W tym ostatnim we wrześniu urządzono wystawę starej porcelany.
RK: A jeszcze dalej stoi kopalniana wieża ciśnień, która również zostanie wyremontowana. Cała przestrzeń między tymi nowymi i starymi obiektami powinna tętnić życiem. Ludzie powinni tu przychodzić, żeby odpocząć, bawić się i po prostu spędzać wolny czas. To właśnie chcemy osiągnąć – wspólnie z moją pracownią architektoniczną KWK Promes podjęła się tego zadania Anna Olkis z zajmującej się zielenią pracowni Dobra Przestrzeń.
PAP: Dlaczego tego wszystkiego nie zrobiono wcześniej? Czy ktoś popełnił błąd na etapie projektowania lub budowy?
RK: Absolutnie nie ma tu mowy o żadnym błędzie. Trzeba pamiętać, że nowe budynki powstały w wyniku konkursu obejmującego tylko fragment terenu muzeum. Pracownia Riegler Riewe Architekten z Grazu stworzyła obiekt, który zasłużenie zebrał różne nagrody. Jest wizytówką Katowic. Ukrycie nowego budynku pod ziemią pozwoliło wyeksponować zabytkowe zabudowania kopalni, ale jednocześnie, ponieważ zielona przestrzeń pomiędzy szklanymi boksami pokrywa dach podziemnej kubatury, nie było możliwości wprowadzenia tu bardzo wysokiej roślinności. Teraz, kiedy rewitalizacja trwa na pozostałych obszarach, mamy możliwość spojrzeć na to szerzej.
PAP: Było głośne „wow!”, więc po co coś zmieniać?
RK: Bo w ciągu tej dekady wiele się zmieniło w naszym patrzeniu na architekturę i naturę. Nie zamierzamy nadmiernie ingerować w to, co stworzyła pracownia Riegler Riewe Architekten. Konsultujemy z nimi planowane przez nas zmiany, jesteśmy też w kontakcie z autorem NOSPR, Tomaszem Koniorem. Chcielibyśmy, aby cała Strefa Kultury (teren w Katowicach, który oprócz Muzeum Śląskiego obejmuje też m.in. siedzibę Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia - przyp. PAP) stała się przestrzenią spójną i przyjazną użytkownikom. Architektoniczny potencjał tego miejsca powinna dopełnić równie atrakcyjna przestrzeń publiczna. Chcemy, aby powstał tu rodzaj „Parku Centralnego”, który połączy cały obszar. Otwarte przestrzenie będą miejscem spotkań, wypoczynku i wydarzeń kulturalnych, a zarazem miejscem oddechu w sercu miasta. Znajdą się tu strefy dla dzieci, miejsca do pracy, przestrzeń do relaksu i rekreacji, a także zewnętrzne przestrzenie ekspozycyjne dla artystów. W ten sposób powstanie nie tylko „zielona przestrzeń”, ale prawdziwe centrum życia – przestrzeń, w której natura, sztuka i architektura będą w ciągłym dialogu, tworząc miejsce pełne twórczej energii, otwarte dla ludzi.
PAP: Zaraz za strefą kończy się budowa osiedla mieszkaniowego z kilkunasto, a nawet kilkudziesięciopiętrowymi apartamentowcami.
RK: To, co chcemy zrobić z przestrzenią Muzeum Śląskiego, robimy także z myślą o mieszkańcach tych apartamentowców. Będą mieli prawie pod oknami miejsce, gdzie mogą odpoczywać wśród zieleni, w cieniu drzew.
PAP: No to będą musieli się uzbroić w cierpliwość i poczekać aż te drzewa podrosną.
RK: Podstawowym celem tego projektu jest to, aby użytkownicy mogli korzystać z tego obszaru i cieszyć się nim jak najszybciej. Istnieją przecież takie gatunki drzew, które można przesadzać, gdy już są wysokie i takie właśnie, między innymi, planujemy wykorzystać. Ale nasze plany nie dotyczą wyłącznie drzew. Poza zapewnieniem jak największej ilości cienia, skupiamy się na biologicznym wzbogaceniu tego terenu. Pragniemy stworzyć miejsce atrakcyjne nie tylko dla ludzi, ale także dla zwierząt, które kiedyś tu mieszkały. Chcemy pokazać, że nie należy walczyć z naturą, która świetnie sobie radzi, kiedy damy jej taką możliwość. Dlatego w projekcie planujemy utrzymać pewną dozę „dzikości”. Wykorzystamy przede wszystkim rodzime gatunki, które dobrze sobie radzą bez nadmiernej pielęgnacji. Ograniczymy też do minimum ilość nawierzchni utwardzonych, a część z nich wykonamy z materiałów umożliwiających naturalną retencję. Takie podejście nie tylko pozwoli zminimalizować nakłady na pielęgnację i utrzymanie terenu, ale także ograniczy skutki ekstremalnych zjawisk pogodowych, z którymi mamy do czynienia coraz częściej.
PAP: W Katowicach parków i przestrzeni zieleni jest przecież sporo.
RK: Ciągle słyszymy: „zieleń, zieleń, zieleń”. Często układanie tej zieleni wygląda tak, jak to ostatnio widziałem z okna mojego mieszkania. Przyszli robotnicy i wyłożyli grubą folię dookoła drzewa.
PAP: Po co?
RK: Żeby nie wyrosły tam samosiejki, bo ktoś zaplanował posadzenie tam jakichś kwiatów. Rzecz w tym, że to absurdalne. Po co przeznaczać mnóstwo energii na wytępienie roślin, które w jakimś miejscu świetnie sobie radzą i jeszcze większą porcję energii na to, żeby wprowadzić tam takie rośliny, które trzeba będzie pielęgnować, w dodatku bez gwarancji sukcesu. Coś podobnego obserwujemy teraz także wokół muzeum. Na skarpie od strony średnicówki (Drogowej Trasy Średnicowej, czyli trasy szybkiego ruchu łączącej miasta aglomeracji górnośląskiej - przyp. PAP) rzesze ogrodników walczyły tam i wciąż walczą o utrzymanie zieleni. W naturze pewne gatunki są mocniejsze i wypierają te słabsze. Te gatunki czasami bywają nazywane chwastami. Zachwycamy się widokiem tych „chwastów” na łące czy w lesie, czemu więc w miastach ten widok nam przeszkadza? Chcemy pokazać, że architektura i przyroda nie muszą się zwalczać, ale mogą pięknie współistnieć. Najwyższa pora, żebyśmy wyciągnęli wnioski z tego, co się dzieje wokół nas, a co potwierdzają raporty klimatyczne. Musimy ograniczać emisję gazów cieplarnianych, a z tych raportów wynika, że architektura odpowiada za 40 procent wszystkich tych zanieczyszczeń. W naszym projekcie bierzemy to pod uwagę i stawiamy na taką zieleń, która będzie wymagać co najwyżej minimalnej ingerencji. Oczywiście niektórzy, gdy to przeczytają popukają się w czoło: „Konieczny zwariował, chce posiać chwasty” – powiedzą.
PAP: Może warto ich do pomysłu przekonać?
RK: Już to robimy i będziemy dalej robić, np. przy okazji otwartych warsztatów. Planowane są szerokie konsultacje społeczne dotyczące tego terenu. Rozmawiamy również z pracownikami muzeum. Ich życzenia i uwagi skrupulatnie notujemy. Nam nie zależy na zmianie dla samej zmiany. Chcemy włączyć jak najwięcej osób w debatę o to, jak ma wyglądać przestrzeń, w której pracujemy, mieszkamy, odpoczywamy. Muzeum to dobre miejsce do prowadzenia takiej debaty. Jego rolą oprócz upowszechniania kultury jest przecież także edukacja.
PAP: Studentów architektury dziś tego się nie uczy?
RK: Rośnie świadomość tego, że jeśli szybko nie zaczniemy działać, to nasza planeta będzie coraz gorszym miejscem do życia. To, o czym opowiadam jeszcze niedawno by zostało odebrane jako głos oszołoma.
PAP: Naturalną łąkę, która ma powstać wokół Muzeum Śląskiego, można dziś zobaczyć np. obok przebudowanej według pana projektu na galerię sztuki Plato starej rzeźni w Ostrawie.
RK: Tamte doświadczenia sprzed kilku lat wiele mi dały. Doszczętnie zrujnowany budynek po XIX-wiecznej rzeźni był w katastrofalnym stanie technicznym. Pamiętam swoje pierwsze wrażenia, gdy zobaczyłem po raz pierwszy jego prawie czarne od tłustego brudu mury.
PAP: Dalej są tego samego koloru. Dlaczego?
RK: Uznałem, że oczyszczenie byłoby swego rodzaju oszustwem. Poczerniała od sadzy cegła świadczyła przecież o przemysłowej historii miasta, której nie chcieliśmy wcale ukrywać. Najważniejsze jest jednak to, że zostawiliśmy też w murach olbrzymie otwory, powstałe na przestrzeni lat. Wypełniliśmy je obrotowymi ścianami, dzięki czemu sale wystawowe mogą się otwierać bezpośrednio na zewnątrz. Artyści mogą ze swoją sztuką dosłownie „wychodzić” w przestrzeń wokół budynku, która stała się przedłużeniem powierzchni ekspozycyjnych. Co ciekawe, pierwotnie zakładaliśmy, że wokół będzie utwardzony plac. Dopiero raporty klimatyczne spowodowały, że ten projekt zmieniliśmy – powstał bioróżnorodny park, miejsce które integruje mieszkańców, organizowane są różnego rodzaju wydarzenia, warsztaty dla dzieci. To miejsce ożyło, w dużej mierze dzięki temu, że stało się zielone. Nasadzane są kolejne drzewa. Skorzystali też pracownicy – mają przestrzeń do pracy na zewnątrz. Wierzymy, że coś podobnego może się stać w Muzeum Śląskim. Pierwszy krok został już wykonany – zabytkowe budynki są odnawiane, teraz czas na zieleń. (PAP)
rozmawiał Józef Krzyk
Robert Konieczny, ur. 1969, założyciel Pracowni Architektonicznej KWK Promes w Katowicach, laureat prestiżowych nagród i wyróżnień, m.in. w konkursie portalu World Architecture News na najlepszy dom mieszkalny na świecie (w 2006 r.) za Dom Aatrialny pod Opolem. Według jego projektu wzniesiono np. Centrum Dialogu "Przełomy" dla Muzeum Narodowego w Szczecinie oraz Galerię Sztuki Współczesnej Plato w Ostrawie - w zaadaptowanych na ten cel wnętrzach po XIX-wiecznej rzeźni.
aszw/