Pomoc dla powodzian będzie długofalowa i wymaga sporych nakładów finansowych
"Może na tym etapie słyszymy, że nie jest potrzebna woda, jedzenie, ale to będzie potrzebne za miesiąc, za dwa. Nie będzie łatwo doprowadzić tego wszystkiego od razu do stanu pierwotnego - to jest niemożliwe wręcz. Będzie wymagało ogromnego wkładu i czasu, ale też przede wszystkim finansów" - powiedział w środę w Radiu Katowice dyrektor Caritas Diecezji Bielsko-Żywieckiej ksiądz Robert Kurpios.
Pieniądze ze zbiórki, która została zorganizowana w każdej z diecezji w Polsce na rzecz powodzian, zostały przekazane najpierw do centrali, a później rozdysponowane do najbardziej potrzebujących Caritasów na południu Polski.
"Zakładamy pomoc długofalową i nie chcemy tego robić od razu. Nie ma ostatecznych rozwiązań jak to będzie wyglądać, ale na pewno to będzie w formie projektów. Mówi się o kartach bankomatowych, że tak ta pomoc ma pójść, ale wszystko jest na etapie ustalania wszystkich procedur, czy są zgodne z bankami i innymi instytucjami" - podkreślił ks. Kurpios.
Jak dodał, pomoc nie będzie także łatwa, ponieważ zbliża się zima, a część poszkodowanych nie ma dachu nad głową i mieszka w remizach czy szkołach.
"Nie zniechęcajmy się, bo ta pomoc rzeczywiście będzie musiała dalej, z mniejszą częstotliwością, ale stale być przekazywana" - zaapelował dyrektor.
Ks. Kurpios powiedział, że do wtorku bielsko-żywiecka diecezja przekazała 37 półtonowych palet z żywnością i chemią. W pierwszej kolejności diecezja zabezpiecza powodzian w swoim regionie, a następnie dzieli się z sąsiednimi parafiami, gdzie sytuacja jest bardziej tragiczna.
"Jesteśmy cały czas na wysokich obrotach, bo faktycznie, gdyby była taka możliwość to musielibyśmy mieć nocne zmiany" - podsumował ks. Kurpios.(PAP)
autorka: Julia Szymańska
jms/ mark/