Historyczny wynik biało-czerwonych podczas mistrzostw Europy w short tracku. Trzy medale w Dreźnie!
Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam dwa razy stanąć na podium i to z drużyną. To coś innego, niż medale indywidualne. Ta radość rozkłada się na całą drużynę, możemy to dłużej przeżywać między sobą. Jestem dumna, że mogłam zostać częścią tego teamu – mówi Maliszewska.
Następnie na dystansie 1500 metrów rywalizowały kobiety. W półfinale pojechały Stormowska i Gabriela Topolska. Pierwsza z nich awansowała do finału A, a druga uzyskała przepustkę do finału B. Na tym dystansie ostatecznie medalu nie było. Stormowska przyjechała na metę jako siódma, a Topolska w finale B była trzecia, co dało jej 10. pozycję w Europie.
Pewny awans do finału na dystansie 1000 metrów uzyskał natomiast Niewiński. Pojechał znacznie lepiej od Selliera, który swój występ zakończył na ćwierćfinale. I w decydującym wyścigu Niewiński jechał po medal, jednak wywrócił się na jednym z ostatnich okrążeń i to pozbawiło go krążka…
Jeśli chodzi o wyścig na 500 metrów kobiet, to z ćwierćfinału wyszła jedynie Maliszewska, a Stormowska i Mazur zakończyły rywalizację. Niestety, nasza zawodniczka w półfinale upadła, przez co straciła szansę na awans do wyścigu medalowego. Pojechała jednak w finale B i co prawda wygrała go, ale ostatecznie została wykluczona przez sędziów. Mistrzostwa Europy na dystansie 500 metrów zakończyła na dziewiątym miejscu.
Ja na nic nie liczyłam na tych mistrzostwach Europy, a zakończyłam go z dwoma medalami. Nie stawiałam sobie żadnej presji. Chciałam po prostu wrócić do takiego prawdziwego ścigania i żeby sprawiało mi to przyjemność. Wiedziałam, że nie mogę oczekiwać od siebie nie wiadomo czego. Bardzo tego potrzebowałam i jestem szczęśliwa – dodała Maliszewska.
Na koniec całych zawodów nasi zawodnicy wystartowali jeszcze w męskiej sztafecie na dystansie 5000 metrów. Trenerzy wystawili Niewińskiego, Kuczyńskiego, Thomasa i Selliera. Biało-czerwoni przyjechali na metę jako trzeci (6:47.353), ale w związku z wykluczeniem Holendrów, ostatecznie odebrali srebrne medale (również Paweł Adamski, który jechał w ćwierćfinale).
Indywidualnie stać mnie było na o wiele więcej. Byłem na to gotowy. Niestety miałem też trochę pecha… Nie załamuję się. Podczas tych zawodów zbudowałem wiele pewności siebie. Jako kadra możemy być zadowoleni, bo wyjeżdżamy z trzema medalami, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, a my jesteśmy głodni – podkreśla Niewiński.
Łącznie Polacy zakończyli mistrzostwa Europy z trzema medalami, co jest najlepszym wynikiem w historii.
Mieliśmy kilka szans medalowych więcej. Liczyliśmy, że zdobędziemy siedem krążków, a mamy trzy. Poziom był jednak bardzo wysoki, nasi zawodnicy notowali bardzo dobre czasy. To pokazuje, że ich poziom sportowy rośnie, podobnie jak siła sztafet. W 2018 roku, gdy wspólnie z Gregorym Durandem obieraliśmy stanowiska trenerów kadry, obiecaliśmy, że zbudujemy te sztafety. Trwało to tyle lat, ale teraz widać, że w tej grupie jest siła. Cieszymy się, że prawie wszyscy wyjeżdżamy z Drezna z medalami – podsumowała Urszula Kamińska, trenerka naszej kadry.